wtorek, 29 marca 2011

Agata

Wiosna, mimo chmur. Poprzedniego dnia wróciłam do domu nad ranem. Wyjątkowo, bo córka była u moich rodziców. I szalałam, tańczyłam na stole, śpiewałam. Właśnie skończyłam 29 lat.

Spałam, kiedy zadzwonił telefon. Mama. Pomyślałam spanikowana, że pewnie jest już południe i że przyjechała z małą do Warszawy, a ja taka nieogarnięta. Nie, była może 10 dopiero.

- Wiesz już? Będziemy wieczorem z ojcem, płaczemy, nie wierzymy.

TVN24. Nazwiska, twarze. Nie, nie wierzyłam. Facebook i reakcje ludzi. Różne, bardziej i mniej adekwatne.

Wszystko, co mogę napisać na temat moich myśli wtedy, jest banałem. Nie umiałam płakać.

Cisza. Wyszłam na balkon, zapalić. Wyszedł i sąsiad. Pokiwaliśmy sobie głowami w milczeniu.

Telefon do grafika, szare/czarne logotypy. Nie musiałam tłumaczyć, o co mi chodzi.

Małą przywieźli rodzice. Tej nocy spałyśmy razem, przytulone. Życie jest kruche, śmierć nieprzewidywalna i to przeraża mnie najbardziej.

Będziemy smucić się starannie
Będziemy szaleć nienagannie
Będziemy naprzód niesłychanie
Ku polanie