poniedziałek, 28 marca 2011

Fankaaa

Zwykły, jeszcze senny poranek. Wiadomo, sobota. Luz. Jakaś kawa, coś słodkiego, odruchowo włączony telewizor. Średnie zainteresowanie tym, co pokazują. Zwykła informacyjna sieczka. Nie tak dawno, 1 kwietnia, skromnie obchodziłam swoje 21 - sze urodziny. Nawet nie zdawałam sprawy, że to było dziesięć dni temu. Jak ten czas leci. Gdzieś, podobno, samolot miał kłopoty z lądowaniem. Zwykła rzecz, zdarza się dosyć często. Gdzieś? Mówią, że pod Smoleńskiem, że polski, że prezydencki Tupolew. Zaczynam budzić się na dobre. Bez paniki. Pewnie drobnostka. Jesteśmy przyzwyczajeni do incydentów z VIP - owską flotą. Podniecenie w studio. Moja złość. Wieczni Poszukiwacze Tanich Sensacji! Ale nie... Napływają coraz bardziej niepokojące i tragiczne wieści. To niemożliwe! Wszyscy zginęli? To jakiś koszmar, pomyłka. Niestety... Odwołania nie było. Dokonał się los 96 istnień ludzkich. Wszystko zeszło na drugi plan. Bunt, rozpacz, przygnębienie i łzy... Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w tym samym niemalże czasie, zginęła w wypadku moja bardzo dobra znajoma. Też rankiem 10 kwietnia 2010 roku. Znów łzy i rozpacz. Dlaczego, dlaczego, dlaczego...?