na bazarku, w kolejce po wędlinę, poruszenie, jakieś dziwne słowa, że samolot, że prezydent, że wszyscy zginęli ... krew się w mnie zmroziła, telefon "słyszałaś? jedziemy do redakcji", biegiem prawie do domu, w telewizorze mówią to samo co w kolejce, później cały dzień w pracy, dzień jak z dziwnego snu, że ktoś przyjdzie i obudzi i że to nieprawda, "wszyscy" rozpadli się na konkretne nazwiska, i znów szok "on/ona też?!", rozpłakałam się dopiero w nocy w domu.