poniedziałek, 28 marca 2011

Radek

Nie miałem telewizora. Byłem w łazience wtedy i chyba nawet goliłem się. Co robiłem dokładnie o tej godzinie, kiedy tupolew spadł nie pamiętam. Wiem, że ktoś tylko zaklął przeglądając internet chyba. Padło stwierdzenie że prezydent nie żyje. Pomyślałem WYPADEK... ZAWAŁ... no zdarzają się przecież. Za chwilę pada stwierdzenie, że nie tylko prezydent. Że cały samolot.

Niezbyt śledziłem wtedy to co się działo wokół Katynia. Wiem tylko jedno - kiedy przeczytałem nagłówki w portalach internetowych nie mogłem się powstrzymać. Wtedy to już z moich ust padło "stąd trzeba jak najszybciej spierdalać"... I to pamiętam i długo będę tą reakcję pamiętał.

Czasami to co człowiek czuje instynktownie jest o wiele celniejsze niż dowody lub ich brak. Wciąż uważam, że śmierć tylu osób o tak mało wygodnych dla obecnego rządu PL i Rosji poglądach nie ma nic wspólnego z przypadkiem, wypadkiem, lub jak by to nazwać, żeby politycznie było poprawnie.

Nadal jestem zdania, że dalsze życie w tym kraju to ryzyko. Nie jestem patriotą. Kiedyś nim byłem i już nigdy nim nie będę, ale nikt mi nie wmówi, że takie wypadki się zdarzają. To nie jest mój rząd, to nawet nie jest mój kraj.

Miałem wtedy 30 lat.