środa, 30 marca 2011

Kamila

Pamiętam beztroski początek tego poranka – byliśmy z mężem sami w naszym mieszkaniu w Kętach. Alicja (wówczas pięcioletnia) cieszyła się przedłużonymi feriami wielkanocnymi z moimi Rodzicami w Opolu. Włączyłam Trójkę – audycję prowadził Marcin Łukawski, ja czekałam na śniadanie polityków. Wojtek poszedł po świeże pieczywo – rutynowa beztroska młodego, kochającego się małżeństwa.

Beata Michniewicz zaczęła swoją audycję. Przerwała ją informując, że docierają do niej niepokojące informacje. Jej głos w tamtym momencie i kilka chwil później, kiedy dzieliła się ze słuchaczami pierwszymi strzępami informacji o katastrofie...

Wojtek wrócił z piekarni. Powiedział mu, że chyba coś się stało z samolotem Prezydenta. W Trójce puścili muzykę (Niemena?), nie mamy telewizora, więc w poszukiwaniu informacji zaczęliśmy przełączać kanały radiowe – wszędzie nadawali muzykę. Wróciliśmy do Trójki, Ryszard Kalisz prosił o spokój, Paweł Kowal wyszedł ze studia. Zadzwonili moi Rodzice, zapytali, czy wiemy, co się stało. Żadne medium nie przynosiło innych informacji. Dotarło do mnie, że nie będzie dementi – nie dowiemy się niczego nowego i chyba nie chcę się już niczego dowiedzieć. Dopadły mnie bezsilność, klęska, ból. Świadomość, że właśnie zmienił się świat.

10.04.2010 miałam 28 lat.