niedziela, 10 kwietnia 2011

Lech Wigierski

Włączyłem radio, śniadanie polityków w trójce. Robiąc porządki w warsztacie, usłyszałem nagle, jak prowadząca z niedowierzaniem mówi o katastrofie prezydenckiego samolotu. Puścili muzykę, żeby potwierdzić informacje.
Redaktorka zaczęła czytać listę pasażerów: Lech Kaczyński, Jarosław Kaczyński, Maria Kaczyńska... usiadłem ciężko na krześle i wypowiedziałem na głos: ZAMACH. Pobiegłem do domu, obudziłem żonę, włączyłem telewizor, usiadłem w fotelu i zacząłem "uczestniczyć" nocami na Krakowskim Przedmieściu. Stwórca jednak oszczędził Jarosława, tylko on może jeszcze powiedzieć narodowi: gdzie sufit, gdzie podłoga. Musimy go chronić, został jedyny odnośnik przyzwoitości tej rangi. Jak zabraknie Jarosława, zostanie nam żyć z Bolkiem i Olkiem i koziołkiem Matołkiem.