Dokładnie rok temu siedzieliśmy w 'mleczarni' i co jakiś czas z naszych piersi wydobywało się kontrolne 'aaaah'. Nadgodziny oznaczały,że trzeba było w sobotę wstać skoro świt (jak w tygodniu)i wlepiać swe oczy w mikroskop produkując precyzyjnie i jak najbardziej według sop (i tak Wam to nic nie powie). Cichy szum maszyn przerwał 'bzyczek' w Czekoladowym telefonie.
Niepokój.
Emigranci nie lubią telefonów z Polski wczesnym ranem (późne godziny wieczorne też bardzo niepokoją). Niespodziewany telefon z Polski zazwyczaj oznacza,że nazajutrz lub jeszcze tego samego dnia jedzie się zapłakanym na lotnisko a po powrocie nie uśmiecha się zbytnio i nie 'dyskutuje o tańcu z gwiazdami'.
Czekolada wyszła dyskretnie do toalety (mobile phones prohibited), by po chwili wrócić a dziwny wyraz jej twarzy pozwolił nam przypuszczać, że jednak coś się stało.
Moja pierwsza reakcja? Śmiech. Serio. Myślałam,że to jakiś kawał czy coś. Nasze gorączkowe pytania, większość 'pobiegła' skontaktować się z rodziną, przyjaciółmi. Smsy od Jaśmina i wiadomości w rte2fm. Pytania naszych tubylek 'co? gdzie?jak?' i...'dlaczego tyle ważnych osobistości leciało w jednym samolocie?'.
Kondolencje złożone nam przez jakiegoś bardzo miłego pana 'z biura', księga kondolencyjna w 'ratuszu' i polsko-irlandzka msza. Życie przez dłuższy czas skupione wokół tv i bieżących wiadomości.
Nigdy nie piszę tu o polityce bo to nie moja 'bajka'. Polityków nie znoszę, polityki nie rozumiem a raczej rozumiem jako 'jak szybciej i lepiej nachapać się kosztem podatnika'. Szkoda mi każdego, kto stracił kogoś bliskiego . Wiem jaki to ból i jak ciężko potem posklejać życie na nowo.
-------
Post opublikowany także na blogu Autorki