niedziela, 10 kwietnia 2011

Monika

Wspomnienie, lecz już prawie zatarte.

Tego dnia wstałam wcześniej niż zwykle - około ósmej. Jak zawsze zaczęłam dzień od sprawdzenia poczty i posłuchania ulubionej muzyki. Nie pamiętam co słuchałam, to nie ważne. Nie pamiętam także konkretnej godziny, gdy przyszedł do mojego pokoju ojciec. Powiedział mi, że był wypadek. Pierwsza chwila pochłonęła myśli, że chodzi o kogoś z rodziny, lecz nie. Te myśli znikły, gdy powiedział o wiadomościach. Podejrzewam, że było już po dziewiątej. Pamiętam jak czytając pierwszy z komunikatów, zapamiętałam godzinę 9.20. Śledziłam kolejne, przyglądałam się obrazom. Przyszła moja mama, ludzie w sklepach byli zakłopotani. Relacje rodziców, ich splatające się słowa. Zdałam sobie sprawę, że przeżywam ułamek historii Polski. Następnie włączyłam kilka stron internetowych, pomyślałam o szybkości internetu. Nic to nie dało, tam było tyle samo szczegółów co w telewizji. Ten dzień okazał się niecałkowicie inny od pozostałych, po prostu dziwny. Detale napływające do mnie z każdej strony, te nazwiska. Dziennikarze je czytające. Sprawdzanie czy wszyscy zginęli. To był nie tylko dzień, ale i pierwszy miesiąc niesamowitych zdarzeń. Nie wiem co o tym sądzić. To wydarzenie, ten dzień zmienił moje poglądy polityczne. Komentarze od innych ludzi, ich reakcje, płacz. To zrobiło na mnie wrażenie. Noc była taka jak dzień, niespokojna i w pewien sposób przepełniona oczekiwaniami. Jakimi? To wiedziałam, że pokaże czas...